30.03.2008 pogoda uraczyła nas prawdziwie wiosennym klimatem.
Jak tylko wstałem wiedziałem, że kilometry będą dziś nawijane.
Nie minęło dużo czasu i Jaco w naszej korespondencji zaproponował
wyjazd do Pułtuska . Nie musiał mnie długo namawiać i już po niecałej
godzinie omówił trasę - Piastów - Warszawa - Legionowo - Zegrze
- Serock - Pułtusk - Borsuki( Rybaczówka ) co łącznie dało 189km.
Tak więc podjechaliśmy jeszcze na „CPN” zalać sosu do zbiorników
i niedługo po tym już pędziliśmy w stronę Pułtuska. Niestety
po drodze mieliśmy mały problem. Jechało się pięknie i wspaniale
ale... Jaco zasygnalizował zjazd z trasy. Początkowo myślałem
ze przerwa na peta, ale jak się okazało niewdzięczne chrobotanie
w skrzyni biegów zapowiadało bardzo poważną usterkę. Po przemyśleniu
Jaco stwierdził, że wina może tkwić w zbyt mocno napiętym łańcuchu.
Nie podjęliśmy się dalszej jazdy i postanowiliśmy wracać spokojnie
do Piastowa wypatrując po drodze przypadkowo otwartego warsztatu
aby spróbować usunąć usterkę. Po przejechaniu mniej więcej kilometra
znaleźliśmy warsztacik na ul. Modlińskiej 269. Podjechaliśmy pod niego
i po konsultacji Jaca z właścicielem warsztatu, który był
w trakcie obiadu użyczył nam potrzebnych narzędzi. Po chwilowych
naprawach ruszyliśmy, Jaco stwierdził, że możemy jechać dalej
na Pułtusk. Droga przebiegała spokojnie i sympatycznie. Po dotarciu
do Pułtuska zajechaliśmy do znanej już Jackowi restauracji na tamtejszym
rynku gdzie za śmieszne pieniądze można się nieźle najeść.
I tak faktycznie było. Po delikatnym odpoczynku pojechaliśmy
do miejscowości Borsuki ( Rybaczówka ). Tylko tam wjechałem i już
mi się spodobało. Cisza, spokój i miejsce w którym można wyśmienicie
wypocząć od codziennego chaosu już zapowiedziały moją kolejną wizytę
w tym miejscu. Tam urządziliśmy sobie dłuższy odpoczynek przed
powrotem do domu.
Pozdrawiam Brycek.