Nie ukrywam, że moja pierwsza nora dała mi wielką nauczkę
mimo tego, że tak strasznie nie skończyłem. Mogę się tylko
cieszyć wielkim szczęściem. Całe zdarzenie miało miejscew
pewien dzień.... Zadzwonił do mnie Radom i oświadczył,
że właśnie jedzie kupić motor. Pojawił mi się banan na twarzy
i po chwili pod blokiem czekał na mnie Radom. Szybkie ogarnięcie
tematu i po chwili już jechałem z Piotrkiem po motor. Kilka chwil
na papierosa i już Kawasaki GPZ 500 miało nowego właściciela. Ja
zapakowałem się do samochodu Radoma a on na swoją nową lale.
Pojechaliśmy na parking, na którym czekali już jego koledzy z roboty.
Po oględzinach przyszedł czas na jazdy próbne ;] Gdy już nadeszła moja
chwila prawdy nie kryłem zadowolenia mimo (UWAGA ) małego doświadczenia
a wręcz bardzo małego w prowadzeniu jednośladu. Warunki atmosferyczne
nie były najlepsze. Pochmurny dzień wilgotna jezdnia i w pewnym
momencie piach na drodze przyczyniły się do mojej „nory”.
Wsiadłem na motor, odpaliłem zapiąłem jedynkę i ruszamy.
Gdy już wyjechałem na prostą – troszkę gazu i dwójeczka
była zapięta. Wszystko było by pięknie i wspaniale gdybym bardziej
zapoznał się z drogą po której jechałem. Nadeszła chwila na hamowanie...
no właśnie... ulica się kończy rozjazdem (w prawo lub lewo) i górką
piachu... Samochody, które tamtędy jeździły chcąc nie chcąc trochę
rozjeździły naszą górkę na tyle efektownie aby na moim odcinku
hamowania znalazł się piach pod kołami. Po chwili hamowania
zblokowało mi przednie koło. Wiedziałem, że tak dłużej ciągnąć
nie mogę tak więc puściłem hamulec w celu uniknięcia przechylenia
motoru co by doprowadziło do strasznych konsekwencji. Hamulec tylny
i troszkę przedniego pozwoliło mi na tyle efektowne wytrącenie
prędkości, aby przednie koło moto zatrzymało się na górce z piachem.
Ucieszony, że nie zaliczyłem szlifu poczułem jak przechyla mi go na
lewą stronę. Nie utrzymałem i było klap.. Czarne myśli, podnoszenie
motoru szybka ocena strat: Plastyki całe – jest dobrze,
tłumik – przyczepiło się trochę piachu, lusterka brak – faktycznie
leżało na ziemi ;) Ogarniecie i powrót do miejsca startu już z wielką
pokorą, burakiem na twarzy oraz jednym pytaniem „dlaczego nie zredukowałem biegów???”
pozwoliło by to na dodatkowe skrócenie drogi hamowania. Na drugi dzień
pojechałem na egzamin z prawka . Miałem hamowanie „awaryjne” gdzie
już wykorzystałem to o czym nie pomyślałem w czasie wykonywania swojej
„dziewiczej” nory.
Co nam daje ta historia. Może nie jest to super przykład
i najgroźniejsza z sytuacji ale... jak to mówi Jaco
„zawsze jest jakieś ale” pewność siebie powoduje
tragiczne uśpienie naszej czujności a zarazem prowadzi nas do
wielkiej zguby, podobnie jak przecenianie swoich możliwości.
Doświadczenie – jeżeli myślisz, że jesteś super kierowcą to przypomnij
sobie artykuły umieszczone na tej stronie i te słowa. Te szczęście
w nieszczęściu nauczyło mnie przede wszystkim, że trzeba
zawsze pomyśleć „co by było gdyby...???”
Pozdrawiam Brycek.